Lekarz
Katar, gorączka i kaszel.
Masakra. W domu szpital.
Zawsze się bałam jak moje dzieci dostawały gorączki. Dopadała mnie wtedy totalna bezradność.
Ok – dajesz leki i czekasz aż minie- niby proste, ale moja wrodzona histeria i panika od razu podpowiadały mi obrazy drgawek, gorączki ponad
czterdziestostopniowej i ściętego białka w oczach…
Wiem – chyba trzeba mnie zastrzelić.
Grudzień zeszłego roku – w Strasburgu panował jakiś potworny wirus- dzieci w przedszkolu ubywało z każdym dniem – dopadło i Kubę.
Pierwszy, drugi, trzeci dzień – gorączka 38,0 stopni. Ja już w lekkiej panice, ale myślę sobie – spoko- 38 stopni to jeszcze nie dramat.
Tylko Kuba podejrzanie kiepsko wyglądał na te tylko 38,0 stopni…
Kupiłam nowy termometr…i tu zaczął się mój dramat. Bo stary pokazywał 38,0 stopni a nowy 40,0
i teraz – czy stary jest dobry czy nowy dobrze mierzy?
Dzięki Bogu następnego dnia Kuba wrócił do grona dzieci zdrowych i moje dylematy w naturalny sposób zakończyły swoje istnienie.
Do czasu…
Trzy dni temu – Kuba 40,0 stopni.
Tu warto powiedzieć o magicznym lekarstwie, które każda mama we Francji zna i zawsze ma w apteczce domowej – ja mam tego niezły zapas.
Dolipran. Lek na wszystko. Jak dziecko się źle czuje i wygląda niewyraźnie -dolipran.
Jak ma gorączkę – dolipran.
Jak trochę kaszle- dolipran.
Jak zaczyna mu się katar – hmm- zgadnijcie co;)
Zatem Kuba przy 40 stopniach dostał dolipran. Gorączka spadła na 3 godziny. Potem znowu – i tak cały dzień.
Następnego dnia – powtórka z rozrywki- tylko było jeszcze gorzej. 41,2 na termometrze i mały zaczął się lekko trząść.
Moje najgorsze wizje zaczęły się urzeczywistniać.
Nie wytrzymałam – poleciałam do doktora.
Wizyta u naszego lekarza- mamy do niego zaufanie bo leczy Kubę od prawie trzech lat – od naszego przyjazdu tutaj.
Kompletnie inne podejście do leczenia dzieci niż Polsce. Nie tylko nasz lekarz ale w ogóle tu się inaczej do tego podchodzi.
Gorączka? 38,00 to żadna gorączka.
40,0 stopni? Jak się dziecko nie pokłada to nawet nie dawać mu tak szybko lekarstwa na zbicie.
Drgawki – no są i miną.
Obejrzał Kubę, zbadał i wypisał…dolipran
I jeszcze Advil – to drugie cudowne lekarstwo, ciut mocniejsze i bardziej skoncentrowane na zbiciu gorączki.
Tak myślę, sobie e to podejście które trzy lata temu nie mieściło mi się w głowie – chyba się sprawdza.
Nie pakują w dzieci niepotrzebnej chemii, antybiotyków.
Wszystko jest przeprowadzane bardziej spokojnie, ja powoli pozbywam się mojej histerii.
Jest gorączka? Ok – organizm walczy z wirusem, z chorobą.
Za każdym razem ufałam naszemu francuskiemu lekarzowi i za każdym razem miał rację.
Co ważne tutaj – lekarze mimo umówionych wcześniej wizyt mają „wolne godziny” w ciągu dnia. Dla „nagłych przypadków”.
Dzieci z gorączką, takie które powinny być szybko obejrzane przez lekarza są zawsze przyjęte. Ja przynajmniej nie spotkałam się z niczym innym.
Jakie to ważne- mieć świadomość, że zawsze przyjmą twoje chore dziecko.
Chyba pora na Dolipran…gorączka znowu rośnie…
KOMENTARZE